poniedziałek, 11 grudnia 2017

#004 LIST DO M.




   Prawdopodobnie jesteś jedyną osobą w moim życiu, z którą mój kontakt jest tak chłodny i przeraźliwie pusty.  I chyba jest to jedna z tych rzeczy, za które jest mi tak cholernie przykro i wstyd; jednocześnie.
Skończyłam z Tobą walkę M, odpuszczam.
Tak samo, jak nie da się pomóc komuś, gdy tego nie potrzebuje, tak samo nie można wybaczyć komuś, gdy nawet nie ma świadomości jak bardzo nas krzywdzi.
Ogromnie Ci współczuje tragedii która Cię spotkała, jednak czy tego chcesz czy nie - świat kręci się dalej. I wiem, że choć w najmniejszym stopniu byś tego nie przypuszczała - mnie ona również zrównała z ziemią...
Pytam więc:
Dlaczego to wszystko zbagatelizowałaś?
Dlaczego odebrałaś mi możliwość konwersacji?
Dlaczego poważyłaś moje uczucia?
Dlaczego nie dałaś mi szansy, której potrzebowałam?

Zawsze byłaś tylko Ty, Ty i jeszcze raz Ty.
To ja muszę się dostosować co do Twojego nastroju, gdy sięgam po telefon do Ciebie.
To ja muszę być taktowna i żywo zainteresowana Twoją codziennością.
To ja muszę powstrzymywać swój żal, gdy czuje, że po raz kolejny mnie nie słuchasz lub masz to gdzieś.
To ja muszę znosić Twoje ciągłe wybuchy złości i rzucanie słuchawki w tle; by potem je na nowo zapominać, bez jakiegokolwiek szmeru w sercu.
Tak się nie da M. Już dłużej tak nie potrafię...

Przez cały ten czas nieustająco i mocno wierzyłam, że coś zrozumiesz - ale najwidoczniej moją jedyną wiarę jaką posiadałam - ulokowałam w nieodpowiedniej osobie, w której nigdy nie powinnam.

"Czego chcę od Ciebie teraz?
Niczego.
Absolutnie niczego."

Zażegnuje jakiekolwiek wymagania w stosunku do Ciebie M, Ciebie jako mojej opiekunki, i jedynej ostoi. Nie chcę od Ciebie żadnych sztucznych komplementów, żadnych fałszywych pochwał oraz żadnej chwilowej akceptacji. 

I na końcu... Tak, Ty się nigdy nie zmienisz.
Żadna strata w Twoim życiu niczego Cię nie nauczy.

Wszystkiego co najlepsze...

czwartek, 16 listopada 2017

#003 UMIESZ LICZYĆ?



Marzec/Kwiecień, kiedy Ty przeżywałeś swoje najlepsze chwile; ja przeżywałam te najgorsze.
Jednak życie nauczyło mnie jednego... nic, nigdy nie trwa wiecznie; ani złego, ani dobrego.

Nie życzę Ci źle. Wszystko co kiedyś ofiarowaliśmy drugiej osobie - wraca do nas z podwójną siłą. Życzę Ci więc wszystkiego tego, co mi podarowałeś; bez wyjątku.
Żałuje, że byłam zbyt tania, by zasługiwać na szczerość. A może to Ciebie, nie było na nią stać?

Uważasz, że wiesz co jest strata? Gówno prawda. Ty przynajmniej możesz swoją najbliższą Ci osobę, wspominać z serdecznością, i wielką miłością, ponieważ odszedł jako Twój wielki wzór do naśladowania, a mi jedyne co będzie towarzyszyć to ogromny żal, pustka i chęcią wymazania jej ze swojej pamięci.

Nadal pomiędzy sobą, a mną stawiasz szalę równości?
Good for you.

niedziela, 7 maja 2017

#002 ONLY YOU

  Jeżeli długo nic nie piszę, tzn., że dużo się działo; za dużo... Niestety, zdaję sobie sprawę, iż mój blog nie jest prywatny, a jego adres posiadają osoby, które nie powinny, stąd czasem lepiej jest przemyśleć kilka spraw 'na sucho', niż rozwodzić się nad nimi (zupełnie niepotrzebnie) publicznie. Jednak na dłuższą metę tak się nie da...



All I needed for another day
And all I ever knew
Only you.

Only you

  Przez całe moje życie witałyśmy się i żegnałyśmy po stokroć. Myślałam, że jestem do tego przyzwyczajona. Myślałam, że jestem na to uodporniona. Jednak, nigdy bym nie przypuszczała, że tym razem będzie inaczej... 

  Od Twojego wyjazdu minęło kilkanaście godzin, a ja nadal nie potrafię się z niego pozbierać. W żadnym pokoju i zakamarku mojego domu, nie mogę znaleźć miejsca dla siebie. Chodzę z kąta w kąt, i pedantycznie układam wszystko to, co tylko zwróci moją uwagę. Każde Twoje nerwowe zachowanie, które do tej pory doprowadzało mnie do obłędu, dziś powoduje potok łez na moim policzku i ogromne poczucie pustki. Tak, to właśnie teraz, gdy zabrakło mi Cię najbardziej - tęsknię za nim z całego serca...

   Najgorsze w życiu, jest życie w skrajności - jak nasze. Mimo mojego wolnego czasu, nie jestem w stanie Ci go poświęcić, tak jakbym tego chciała. Dzieli nas za dużo kilometrów. Jedyne co mi pozostaje to bycie z Tobą 24/h, lub wcale. Perspektywa ciągłego wiszenia na słuchawce od telefonu dodatkowo dołuje, bo obie wiemy, że nie jest żadnym rozwiązaniem.

  W życiu żałuje wiele, ale najbardziej naszego wspólnie zmarnowanego czasu. Obwiniam się za rzeczy na jakie nie miałam jakiegokolwiek wpływu, jak pogoda, czy moja chęć zaaklimatyzowania Cię tutaj; jednak nie potrafię inaczej. Wiem, że bardzo liczyłaś na ten wyjazd, i wierz mi - ja również. Chciałam, byś choć raz od dłuższego czasu poczuła się dobrze, byś szczerze się śmiała, czy choć na moment zapomniała o tym co aktualnie przeżywasz. Pragnęłam tego równie mocno, jak Ty... gdy każdego dnia układasz swoją głowę do snu, i chcesz wierzyć, że gdy tym razem ją podniesiesz to wszystko co Cię otacza to tylko zły sen...

 Swoim przyśpieszonym wyjazdem, złamałaś mi serce. Do samego końca, mocno liczyłam, iż zawrócisz, i go jeszcze przedłużysz; choć na jedną, krótką chwilę. Mimo, iż zdawałam sobie sprawę, że 'ten dzień' w końcu nadejdzie - wciąż nie byłam na niego przygotowana. Przepraszam.
Z tego miejsca, chcę byś wiedziała, że to nie tak, że tylko ja poświęcałam Ci swoją: uwagę, czas, słowa, atencję, czy emocje - Ty również dałaś mi to wszystko w zamian. I za to Ci dziękuje.

Do czerwca Panno W.

sobota, 18 marca 2017

#001 KOCHAM BYĆ Z TOBĄ



Miałam znów sen, łamiesz mi kości
Wyrywasz włosy, uderzasz głową
A ja kocham być z Tobą, kocham być z Tobą  
Kocham być z Tobą




   Nie da się uciec od pisania. To coś, co ma się ciągle w swojej głowie lub na końcu swojego języka: nawet jeśli nieuchwytnie, nawet jeśli niespisane. To coś co nie pozwala o sobie zapomnieć lub stale o sobie przypomina.
Więc i ja, spotęgowana swoją falą uczuć wracam...

To niesamowite jak jedna noc i dwa zapamiętane (przeklęte) sny są w stanie przewrócić nasze życie do góry nogami. Coś nad czym tak starannie i pieczołowicie pracowaliśmy, czyli - spokój ducha, równowaga, czy wiedzenie szczęśliwego życia - wszystko, po prostu wszystko, po kolei szlag trafia .

Boję się znów ukołysać swoją głowę w poduszkę, z obawą, iż gdy ją podniosę będzie zbyt ciężka, niezrozumiała i tak cholernie melancholijna, że w opanowaniu tychże emocji będą musiały pomóc niewątpliwie mokre oczy oraz hektolitry wina (koniecznie czerwonego).
Bycie wrażliwym to najpiękniejsze apogeum emocjonalne jakie tylko może doświadczyć człowiek, jednak czasem pewne uderzenia stają się zbyt bolesne, a siniaki jakie się przy tym pojawiają - nie chcą się już tak szybko zagoić. Ich codzienne zakrywanie nie tylko bywa krępujące, ale i uwłaczające; zwłaszcza, gdy ciągle mija się na ulicy ludzi, którzy przecież nie muszą tego robić... Powinnam się z tych różnic cieszyć? Czy je przeklinać?

Jednego Ci Panie X zazdroszczę (tak nieodwracalnie), i mam cichą nadzieję, iż kiedyś to ja osiągnę 'posiadanie Cię w dupie', z taką samą mocą i siłą, jak Ty mnie...
Pozdrawiam

Madeleine Eł